Dzisiaj taki fajny wpis na FB znalazłem. Tak było i to jest prawda.

"Nasze pokolenie XX wieku było tolerancyjne. Potem wymyślono gender, a tym samym stworzono homofobię.
Pochodzę z pokolenia, które słuchało i kochało Davida Bowiego, Lou Reada i nigdy nie zastanawiało się, a tym bardziej nie robiło problemu z ich preferencji seksualnych. Po prostu nikogo z nas to nie obchodziło. Podobnie jak to kogo kochał Elton John, Freddie Mercury i George Michael i wielu innych.
Jesteśmy także pokoleniem, które uwielbiało Led Zeppelin, Deep Purple, Neila Younga, Eagles czy Yes. Dzisiaj stwarza się problem z tekstami ich utworów bowiem niektóre z nich uznajecie za seksistowskie.
Kiedy pojawił się Boy George, nie zastanawialiśmy się, czy woli chłopaków, czy dziewczęta czy może jest biseksualny. Po prostu cieszyliśmy się jego genialną muzyką.
A kiedy Jimmy Sommerville opowiedział nam swoją historię homoseksualnego chłopca z małego miasteczka, byliśmy wzruszeni i śpiewaliśmy razem z nim. I działo się to bez żadnych nakazów i żądań zmuszających nas do solidarności lub uczestnictwie w ′′znaku sprzeciwu..."
Nie było żadnych gróźb sankcji ani samozwańczych strażników tolerancji, którzy nas cenzurują kiedy czasem niepoprawnie żartujemy.
Alyson Moyet była wtedy zdecydowanie "oversize" ale przecież była dla nas piękna i nikt uważał, że z tego powodu jest mniej warta niż Claudia Schiffer.
Chciałbym zrozumieć co się stało w międzyczasie, ponieważ moim zdaniem wszyscy ci cenzorzy mają jedyny wpływ na generowanie tego, co cenzurują czyli nienawiść i podziały które rodzą nietolerancję zamiast oczekiwanej tolerancji.
Moim zdaniem nie potrzebowaliśmy żadnych ograniczeń, ponieważ wychowanie naszych rodziców dało nam takie wartości jak chęć pomocy, empatia, dobroczynność i prawdziwa tolerancja, te wartości skutecznie chroniły społeczeństwa przed niewłaściwymi zrachowaniami!
A potem zjawiliście się wy aby narzucić nam pedagogikę winy i wstydu i w ten sposób nastawić nas przeciwko mniejszościom! To wy jesteście odpowiedzialni za szaleństwo w jakim pogrąża się nasz świat!"

Oto co się stało:
https://joemonster.org/filmy/80330/Jak_zniszczyc_panstwo_wyklad_KGB
https://joemonster.org/filmy/106969/Wyklad_specjalisty_ds._propagandy_KGB_z_lat_80.

Czyli teraz to ich wina?

Co za bzdura. Co z tego, że ktoś słuchał Davida Bowiego jeśli wybił szybę sąsiadowi gejowi I prześladował kolegę, który chodzi na tańce. A co do cenzury, to występuje w popowych gniotach. Pokażcie mi cenzurę w rocku, South Parku czy Boracie. Jak ktoś chce grubo pożartować to żartuje i na w dupie co tam ktoś pisze na FB. A jeszcze odnosząc się do seksizmu, to ja np uwielbiam Elektryczne gitary. Są seksistowskie do bólu i wciąż nikt nie robi problemu. Co nie oznacza, że nie kłuje to po oczach.

A grubych prześladowano za moich czasów najbardziej ze wszystkich. Szczególnie chłopaki były wręcz gnębione i to, że jakiś gość słuchał piosenkarki "plus size" dzieciństwa im nie zwróci.

Gender w Polsce zrobiło zawrotną karierę kiedy pewien biskup, może jakiś arcy, stwierdził, że gwałty księży na dzieciach to wina gender i samych dzieci.

Pedagogika wstydu to też oręż pseudointelektualistów, toż to proteza, nie ma czegoś takiego jak pedagogika wstydu.

Mercury i wielu innych musiało ukrywać swoją orientację i pytanie - czy to było takie super?

@Misiek666 chcesz wlepiać tematy poziomu gościa z Krupówek ( w sensie białego niedźwiedzia) ?

Uwielbiam te nostalgiczne pierdolety jak to kiedyś było świetnie, nikt do nikogo nic nie miał, nie było dyskryminacji, uprzedzeń, panowała wszechobecna tolerancja na wszystko i dla wszystkich, a potem nagle, jak niespodziewana Hiszpańska Inkwizycja, świat się zjeb@ł i powstały problemy społeczne

@Cieciu oni nie widzieli to nie było, prosta sprawa. Jak dziecko, kiedy sobie oczy rękami zakryje. No nie ma i już

W sumie to do dziś mam w dupie kaflowego jakiej preferencji sekusalnej jest muzyk którego słucham. Serio ktoś to sprawdza?

Kaczyński ładnie śpiewa (według Kukiza), przypadek?

Dziękuję, do widzenia.

:tomcat_tc grouppies sprawdzają

Nie jestem rasistą bo lubię Morgana Freemana

@Cieciu ja z kolei uwielbiam zaklinanie rzeczywistości, politpop i cancel culture wcale nie mają się dobrze i w ogóle to samo dobro

:up (nie chce mi się sprawdzać, który ignorowany to jest, ale strzelam, że :krzych)

Jak się ma życie poza internetem to to jest marginalne zjawisko.

@pies_kaflowy - biorąc pod uwagę, jak śpiewał hymn, to jest 100% hetero i impotent na dokładkę

:krzychpl, dla mnie zasadniczo mniejszym problemem, choć wywołującym pewne skrzywienie na twarzy, jest przykładowe wycięcie starego prowadzącego z archiwalnych odcinków Whose line is it anyway, niż fakt, że ktoś ma spore szanse wyłapać po pysku za to, że o zgrozo, idzie pod rękę z osobą tej samej płci. W pełni zgadzam się z tym, co :szatkus napisał piętro wyżej. Naprawdę nie interesuje mnie zbytnio kogo obsadzą w roli Juliusza Cezara, natomiast do żywego bolą mnie napisy na murach obiecujące śmierć tym a tym, za to i za to.

PS. A twierdzenie, że kiedyś tego nie było, i wszyscy tolerowali wszystko, to niestety bujda.

Misiem wydaję, że mamy tu do czynienia z niezłym baitem

@Cieciu jasne, że bujda, obarczona różowymi okularami wybiórczej pamięci
niemniej, dla mnie obecny trend, a już szczególnie jego totalitarne zacięcie "kto nie z nami ten przeciwko nam i należy go/ją wyciąć z egzystencji (na razie tylko społecznie, ale z historii wiadomo jak to szło dalej)" są dalece bardziej niebezpieczne niż jednostkowe wybryki ekstremistów czy nieuświadomione uprzedzenia tzw. poziomu tła, bo te dawały perspektywę ewolucyjnych zmian na lepsze, podczas gdy te obecne w perspektywie mają albo uniwersalizację albo otwarty konflikt z oponentami (także tymi nie identyfikującymi się z przeciwnym biegunem)

Chciałbym zauważyć, że mówimy o bardzo małej próbie. Generalnie muzyka lat 80 była gówniana. Mnóstwo kiczu, piosenek o "jaciekochamatymnie" i do tego jeszcze Italo disco. Jeśli pod uwagę weźmiemy tylko zajebistą muzykę i jeszcze podzielimy ją na pół, to my tu rozmawiamy o jakiejś strasznej niszy. Jeśli dodamy do tego mizerną znajomość języków obcych (po za obowiązkowym rosyjskim) i słaby dostęp do zagranicznej prasy to wyjdzie nam jasno, że z takim Jimmy'm Sommerville'm utożsamiali się raczej chłopcy z popegeerowskiej wsi, którzy nie mieli się za bardzo w co ubrać więc też wyglądali równie dziwnie co on. To nie jest tak, że byliśmy tolerancyjni, my po prostu nie mieliśmy o tym pojęcia.

Djbanan say: (...po za obowiązkowym rosyjskim...)

Z czego wynika, że i z polskim w tamtych czasach u niektórych było nieszczególnie, a co dopiero z angielskim

W Polsce król Kreon wspaniały w 1974 miał swoje dwa pedały Nie będą nam w obcych językach mówić, jak mamy pedałować

https://youtu.be/gPFm3wv7ER0

Pytanie do Radia Erewań:
-Czy to prawda, że Piotr Czajkowski był homoseksualistą?
Odpowiedź:
- Możliwe, ale nie za to Go cenimy.

@bulcyk22 i to jest właśnie tolerancja (w kontraście do bezwarunkowej akceptacji)

@Gogosiek Mnie nikt nie prześladował: wszystkich stłukłem
A na wuefie sobie stałem na bramce.

Aktywiści LGBT sami nakręcają tę paranoję wyimaginowanej nienawiści, taki wymyślili sobie sposób na życie. Bronią praw i przywilejów LGBT, tak jakby istniały jakieś przepisy prawne dyskryminujące określone grupy społeczne.
Zwykły homoseksualista nienawidzi tych aktywistów, którzy sami nie są na ogół LGBT, tak jak kiedyś zwykły robotnik nienawidził komunistów, którzy nie byli robotnikami tylko działaczami, ale jak najbardziej "działali" na rzecz robotników, tyle tylko że najbardziej z korzyścią dla siebie.
Normalnych ludzi niespecjalnie obchodzi co, kto, z kim i w jaki sposób robi w sypialni.

@Mahmet istnieje chociazby jeden taki przepis, ktory okresla malzenstwo jako zwiazek kobiety i mezczyzny. Skoro nie obchodzi ciebie kto z kim sypia, to nie powinno cie obchodzic kto z kim bierze slub, tak dlugo jak sa to dorosle osoby, posiadajace pelna zdolnosc do czynnosci prawnych i z wlasnej woli wstepujace w zwiazek malzenski.

@bulcyk22 zepsułeś dowcip. Było tak:

"zasadniczo tak, ale nie tylko za to go kochamy"

Ten post z FB to taka paplanina bez składu i ładu, pisana pod tezę "kiedyś było lepiej", niemająca pokrycia w rzeczywistości.

Najprostszy przykład: homofobia jest starsza niż lata 80-te.
Lata 80-te były +/- 40 lat temu, jakby inny rynek mediów wtedy był, spokojnie można było nie wiedzieć, jakie są preferencje seksualne wybranego artysty, bo można było otworzyć lodówkę, nie natykając się na takie informacje.
Z drugiej strony, coś mi się zdaje, że wymienieni w poście najpierw byli sławnymi artystami, a potem dopiero wychodziło, że nie są ściśle hetero. Sławnym i bogatym zawsze więcej się wybacza, bo są sławni i bogaci.

A tego kawałka: "wychowanie naszych rodziców dało nam takie wartości jak chęć pomocy, empatia, dobroczynność i prawdziwa tolerancja, te wartości skutecznie chroniły społeczeństwa przed niewłaściwymi zrachowaniami!" na razie nie potrafię podsumować inaczej niż słowem niecenzuralnym, ale może później się uda.

@mika_p jak rozumiem Turing był sławny niewystarczająco popularnym rodzajem sławy i nie dość bogaty by mu wybaczono.
Jak dla mnie polityczna poprawność to po części hipokryzja, po części nieszczera pokuta i nadgorliwość konwertyty, a ostatecznie, jak to zwykle bywa, wyrachowany oportunizm.

Generalnie płeć i jej pochodne (tożsamość i preferencje) są nierozerwalnie związane z rozmnażaniem (bo przy okazji ewolucji strategii rozrodczych powstały), a w oderwaniu od reprodukcji nie powinny mieć żadnego znaczenia dla postrzegania innej osoby.
Tym bardziej że od rewolucji seksualnej nasze role społeczne przestały być związane z rozrodem i wychowaniem dzieci, a skoro tak, to płeć przestaje mieć nadrzędne znaczenie, staje się kolejnym stereotypem przesłaniającym to co ostatecznie ma znaczenie - zmienność osobniczą. Oczywiście, płeć biologiczna ma wpływ na to w jakich przedziałach pewnych cech się lokujemy, tyle że współczesne podejście ograniczenia biologiczne wylewa z pomyjami, a w wersji soft zamiata pod dywan. Prawdziwego podejścia indywidualnego nie ma i nie będzie, bo jest nas prawie 8 miliardów i mimo że bardzo podobni, to każdy z nas jest inny, a stereotypy mimo że potępiane to tylnymi drzwiami przemycane są z powrotem, tylko w wersji wygodnej dla stereotypujących.

Dlaczego jak dyskutuję (kłócę się) z Colinkiem to jego orientacja nie ma dla mnie znaczenia, tylko argumenty którymi się przerzucamy, i dlaczego miałoby mnie obchodzić kogo stuka jakiś aktorzyna czy szarpidrut od siedmiu boleści? Czemu jestem zmuszany do obserwowania medialnych sprzeczek pomiędzy Zillman i Klepacką? Czy to z kim sypiają ma wpływ na ich wyniki sportowe? Czy ich boje nie są bardziej ekspresją ich potrzeby skupiania na sobie uwagi niż przekonań czy orientacji? Moim najbardziej ulubionym piosenkarzem jest Freddie (Farrokh) i jedyne co mnie obchodzi jego orientacja to fakt, iż odszedł zbyt szybko, bo HIV początkowo zbierał największe żniwo wśród homoseksualistów. Ale Morrison też żył krótko. I Joplin. I Amy. I Kurt. Czyli może to jednak jest tak, że ta orientacja to taki personality quirk, większe znaczenie ma hulaszczy tryb życia, antysystemowość (antyspołeczność?) i większa podatność na ryzyko? Orientacja może być powodem odrzucenia, ale nie tylko ona. Śmiem nawet stwierdzić, że rzadziej niż inne powody.
Wiem jak to jest być innym od reszty i do niej nie przystawać. Tyle że mój powód nigdy nie był modny i nie zanosi się żeby kiedykolwiek był. Nikt za niego przepraszać nikogo i zadośćuczynić nikomu nie będzie. Tym bardziej że ludzi takich jak ja jest więcej niż szacowane 7-14%. Nie jest to też zaburzenie tylko pewien wycinek spektrum cech osobniczych. I nasz powód inności na pewien sposób może być zarówno kulą u nogi (w kontekście dopasowania do reszty) jak i sprężyną (w kontekście potrzebowania innych) napędzającą do dalszego działania. Najwięcej zależy od własnego podejścia. Jeśli inni Cię definiują i narzucają kim masz być, prędzej czy później trafisz na kogoś komu będzie wygodnie użyć Twojej inności przeciwko Tobie. Twój wybór czy będzie ona Egidą czy Piętą.

@Krzychpl Nie wiem, czy przemawia przez ciebie skrajny idealizm, czy po prostu z bańki kasty uprzywilejowanej nie widzisz pewnych rzeczy.

Tym bardziej że od rewolucji seksualnej nasze role społeczne przestały być związane z rozrodem i wychowaniem dzieci, a skoro tak, to płeć przestaje mieć nadrzędne znaczenie, staje się kolejnym stereotypem przesłaniającym to co ostatecznie ma znaczenie - zmienność osobniczą.

Taaaaa... spróbuj być młodą kobietą na rynku pracy. Po co taką zatrudniać, zaraz zajdzie w ciążę. Jak już zatrudnią - po co ją awansować, zaraz zajdzie w ciążę.
Jak w końcu urodzi dziecko, to tatuś nie weźmie części urlopu rodzicielskiego, bo przecież on nie może sobie pozwolić na kilkumiesięczną przerwę, a lepiej zarabia. A czemu lepiej zarabia? Patrz wyżej.
Macierzyński się kończy, to może mama do pracy, dziecko do żłobka? Zapomnij, żłobków malutko. Albo bezpłatny wychowawczy, albo opiekunka, której trzeba oddać większość pensji.
Kto bierze opiekę na dziecko? Ten kto gorzej zarabia. A jak w pracy? No nie można jej awansować, bo ma dziecko.
Emerytura? Niższy wiek emerytalny, to i emerytura niższa. A czemu niższy wiek? Bo ktoś - w domyśle kobieta - musi się zająć starszym pokoleniem. Tym przede wszystkim uzasadnia się niższy wiek emerytalny kobiet.

A to tylko takie przeciętne życie bez większych dramatów. Jak jest dramat, to masz zakaz aborcji.

Więc nie pieprz, proszę, o tym, że płeć przestaje mieć nadrzędne znaczenie, bo jeszcze długo będzie miała,a w tym kraju szczególnie.