Silni zwarci uważni, mysz się nie przeciśnie - chciało by się powiedzieć i w to uwierzyć.
https://www.onet.pl/informacje/onetbialystok/strefa-wyjatkowa-bez-kontroli-znalezienie-migrantow-zajelo-nam-godzine/jsn95gy,79cfc278

"– Wojsko rozmieszczone do działania w dowolnym rejonie, nieważne czy w strefie, czy poza nią, powinno zorganizować służbę porządkowo-ochronną – wyjaśnia nasz rozmówca. – To są wartownicy, patrole kontrolujące cały rejon. Ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego tego nie ma."

Ja myślę, że wyjasnienie jest proste. Nie zabrali ze sobą ochroniarzy. A wojsko jest nie nauczone warty, bo przeciez normalnie jednostek wojskowych żołnierze nie pilnują.

No i się wyjaśniło, ze wszyscy, co krecili nosami, że to jest błędem - mieli rację.

@wisz-nu Często na szlachetną służbę wartowniczą wpadali "podpadacze" - w ramach, oczywiście, kar. Więc oczywiście od lat ta szlachetna warta kula w wojsku, ale zaoszczędzono przynajmniej na tym masę kasy.
A to, że mapy nieaktualne (?!) - jak znam życie - google maps. Bo kto w dzisiejszych czasach posługuje się (i umie jeszcze do tego) mapami wojskowymi papierowymi.

@corwin caly czas mnie zastanawia na czym polega oszczędność na sluzbie wartowniczej. Czy wartownicy dostawali jakieś dodatki za służbę?

A poza tym - dziwne, ze nikt nie pomyślał jakie by byly oszczednosci gdyby w ogole zlikwodowac wojsko i zatroudnic do tego celu prywatną firmę

@wisz-nu Akurat oszczędności na ochronie były pokaźne - zamiast wydawania 4 tysi na żołnierza, firma ochroniarska zatrudniała emeryta za 800 zyla, wojsko płaciło 2 tyś za 1 ochroniarza i wszyscy byli zadowoleni - przypominam, że to już czasy braku poborowych do wycierania nimi podłogi. Zresztą to nie nasz wynalazek, jest to standard ogólno zachodni.
Zresztą są pomysły, aby zlikwidować wszystkie "niebojowe" części wojska i zrobić outsourcing zaplecza biurowego, kuchni etc. Dziwnym trafem o outsourcingu kapelanów - nie słyszałem

@corwin w sumie to bardzo dziwne rozwiązanie, już widzę jak w trakcie wojny pracownicy outosourcingowych firm zechcą pracować pod obstrzałem wroga będąc cywilami...

Będąc pracownikiem takiej firmy pracującej dla wojska po usłyszeniu że mam pracować niemal na linii frontu bo trzeba wymienić jakąś część w czołgu lub ugotować obiad dla żołnierzy, to poszedłbym na L4, przecież nie płacą mi za to bym miał śmiertelny wypadek w pracy w postaci postrzału.

@Maciek_Cherokee Sorry, ale czy ty sobie jaja robisz? Ja wiem, że jesteś tutaj ciągle jako "niepełnoletni", no ale od 15 lat - a to trochę czasu, żeby jednak trochę ogarnąć rzeczywistość.
Po pierwsze i najważniejsze - czasy kuchni polowych przeminęły całkowicie wraz z 2WŚ - a tradycyjną grochówkę wojskową to zjesz na imprezach wojskowych, co najwyżej.
Każdy żołnierz, niezależnie od armii, w której służy, jak jest "na froncie", dostaje przydział racji żywnościowej MRE https://www.naostrzu.pl/c278,racje-zywnosciowe
Często z opcją podgrzewania. I to jest absolutny standard, nikt kucharza na front nie wozi.
A co do czołgów, to są specjalne (też standard w każdej armii) pojazdy do ściągania uszkodzonych z pola waliki/poligonu i albo szybkiej wymianie np power-packa, albo odholowanie do naprawy w fabryce.

@corwin Na tym MRE to długo nie pociągniesz, po dwóch tygodniach biegunka na bank. Normalnie w bazach czy na obozowiskach w czasie ćwiczeń poza garnizonem są firmy cateringowe i one żywią wojsko. MRE wojsko bierze jak idzie w pole.

Czasy, kiedy żołnierz siedział tygodniami w okopie pod ostrzałem się skończyły już dawno temu. Nie prowadzi się wojny pozycyjnej, bo to nie przynosi żadnych korzyści.