Zaczną od fragmentu, który napisałem gdzieś w środku, ale chyba będzie dobry na początek, żeby zachęcić do dalszej lektury niektórych "opornych"

Od dłuższego czasu nie udzielam się za bardzo na żadnych rosyjskich forach, bo mi szkoda nerwów i czasu (ale przeglądam i czasami jestem pozytywnie zaskoczony) i łapię się na takiej jednej myśli, która podkopuje moje chęci. Otóż bardzo często chciałbym napisać tam długi wywód, opisać czemu dają się nabierać na propagandę, z czego wynika ich podatność na nią, czemu jest inaczej niż myślą, czemu my jako zachód jesteśmy lepsi. A później dociera do mnie, że to nie "my" jesteśmy lepsi/mądrzejsi itd., tylko ja taki jestem i mi podobni, że odpowiedzą mi ludzie podobni do tych w moim kraju, którymi gardzę, a ci inteligentni będą milczeć albo nie przeczytają, bo są już zmęczeni, bo mają to co ja, tylko dłużej i bardziej. Poza tym ktoś mógłby mnie zgasić jak peta i napisać "ale przecież u Was jest to samo" i miałby rację, a ja mógłbym się bronić głupotami typu "to dopiero od niedawna tak jest i trochę mniej" albo liczyć na to, że ktoś nie zna sytuacji w Polsce i jej nie rozumie.

Tu właściwy początek:

Trochę drażni mnie ta mitologizacja wszystkich zjawisk dookoła, bo przypomina to trochę teorie spiskowe - coś jest skomplikowane, zwykły człowiek nie jest w stanie tego ogarnąć, więc trzeba mu zaproponować jakąś prostą i łatwą do strawienia wizję, dzięki której głowa nie będzie musiała za dużo pracować. Wygląda jak kolejna odsłona serii "muzułmanin-terrorysta", za dużo już czytałem bezwzględnych i kategorycznych stwierdzeń o muzułmanach i za dużo widziałem jak nie pokrywa się to z faktami, żeby na wiarę przyjąć, że wszyscy Rosjanie są tacy sami.

Oczywiście dopuszczam, że moje spojrzenie może być błędne i że może faktycznie światem rządzą jakieś nieznane mi zjawiska i domieszka krwi Czyngis-Chana sprawia, że ludzie mają określone cechy charakterologiczne albo że normy kulturowe danego kraju są tak ekspansywne, że działają na mózg jak najgroźniejszy wirus. Wiemy, że socjalizacja zależy od warunków społeczno-kulturowych, że propaganda działa nawet dzisiaj (w dobie Internetu), że podatność na propagandę rośnie wraz z biedą, a tej w Rosji nie brakuje. Do tego dochodzi jeszcze masa kompleksów i historycznych wad, które nie zostały tak bezlitośnie skonfrontowane z rzeczywistością jak w przypadku Niemiec, co nie pozwoliło na efekt katharsis. Jest tam wiele rzeczy na których można oprzeć dogodną narrację o tym, że Rosjanie są skazani na bycie złymi.

Ja zaryzykuję tezę, że są po prostu ludźmi, z ludzkimi wadami.

Większość problemów Rosji opiera się na propagandzie systemowej, która w Rosji jest dosyć silna. Zaczyna się od lekcji historii i całej narracji medialnej, że Rosja była dobra, Zachód kłamie, to nie było tak, przy czym fabrykuje się jakieś dowody albo układa się w miarę logiczną narrację żeby to potwierdzić.

Czy to nie jest trochę tak jak u nas? Historia jest mocno wygładzona, zawsze jesteśmy lepsi, zawsze jesteśmy niewinni, zawsze jesteśmy zdradzeni przez sojuszników i zawsze podstępnie zaatakowani przez wroga. Samokrytyki w tym niewiele, w książkach do historii w zasadzie wszystkiemu jest winne liberum veto i niewiele ponadto. Naród wybrany. Oczywiście nie narobiliśmy tyle syfu co Rosjanie, nie musimy robić takich spektakularnych fikołków, a może sumienie za to wszystko gdzieś ich uwiera. No ale do rzeczy - Polak po szkole, jak ktoś go nie poleje na czas zimną wodą, to myśli że jest przedstawicielem najlepszego narodu, bez skazy, z silnym przekonaniem jak źli są Niemcy, Ruscy. Inni sąsiedzi nie są tacy źli, bo nie są znani, nie dali Polsce tak popalić, albo byli pod jej butem, albo nie byli zagrożeniem. Takie podejście trochę przypomina Rosjan - lekceważenie słabych. Np. Czesi są niechętni Polakom, a Polacy mają w to wyjebane, bo dla nich Czesi są nieznaczącym narodem, a tak w ogóle to uważają, że każdy powinien ich kochać, bo przecież zawsze byli wspaniali.

Mam wrażenie, że Polacy żyją w trochę nieprawdziwym przeświadczeniu na temat naszych relacji narodowych - Rosjanie bardzo często o Polsce nie myślą w ogóle nic, bo dla nich Polska nie istnieje, nie liczy się. Oczywiście ktoś bardziej biegły w historii pielęgnuje zadry, albo też okresowo wzmacnia się zainteresowanie tym kraikiem (głupim pionkiem USA).

Propaganda? Jak łatwo można zauważyć dzisiaj, Polacy też łykają propagandę aż miło. Różnica jest taka, że Rosjan karmią niż kilkadziesiąt lat z krótką przerwą, a my mieliśmy dłuższą przerwę. Ludzie dają sobie wciskać to co mówi rząd, a im bardziej jest to nacjonalistyczne i ksenofobiczne, tym chętniej jest to połykane. Wybory wygrywa partia o zbliżonej retoryce do Putina i Orbana. Dosłownie to co robi PiS to jest kalka z Rosji i Węgier. Wszystkie te partie zbudowały kapitał polityczny na ksenofobii i każda z walki z LGBT uczyniła główną oś kampanii wyborczych. Każda z partii ma silne, betonowe wręcz poparcie wyraźnej części społeczeństwa, która ma w sobie dużo agresji i jest skłonna walczyć o swoje poglądy siłą albo wulgarnie wręcz dyskredytować innych. To "cenny kapitał" dla różnej maści pojebów i wszystko zależy od tego jak zostanie ukierunkowany - można tym walczyć z resztą społeczeństwa i z innymi poglądami i frakcjami.

Ja nie mam większych wątpliwości, że część naszego społeczeństwa jest w stanie zaakceptować wszystko i przyjąć każde kłamstwo z telewizji. Gdyby pobito albo zabito ludzi o innych poglądach to ludzie by to łyknęli. Ucieszyliby się, że w końcu dostali za swoje, ale wychowani na wartościach "dobra" chętnie używaliby argumentów z telewizji, że to był wypadek, że to wcale nie tak, że to ktoś inny, że oni sami tego chcieli, że to oni zaatakowali itd.

Niektórzy pewnie się zdenerwują, że to przecież inne kategorie. Że co innego pobić protestujące kobiety, obrzucić kamieniami paradę LGBT, a co innego zabijać. A ja nie widzę tu większej różnicy - jak ktoś przyzwoli na jedno, to przyzwoli też na drugie a jedyne co się różni to że faktycznie kilka osób pęknie i przejrzy na oczy przy morderstwie. Ale to jest zawsze kilka.

Śmiałem się z rosyjskiej propagandy, że Polacy chcą zająć Lwów (a także Grodno, Brześć i Wilno), bo wydawało mi się to abstrakcyjne i nieobecne w schematach myślenia Polaków. Ale było tak tylko dlatego, że ja tak myślałem i ja uważałem, że każde z tych miejsc jest tych ludzi, którzy tam mieszkają. A zdarzyło mi się, że na studiach stoczyłem małą wojenkę o to, że Litwa nie jest nasza, jak i Wilno nie jest nasze. A propagatorem tych śmiałych tez była jakaś pani profesor, która nie potrafiła nawet przyjąć obiektywnych faktów historycznych, zrzucając to na głupią młodzież co nie czyta książek i siedzi w Internecie. Profesor - wykształcona osoba - elita (oczywiście wiemy jak to bywa, ale mimo wszystko). Pojebane poglądy i niezdolność do refleksji. Przy czym oczywiście nikogo nie zaskoczę, że osoba silnie kościółkowa. A jaki kościółek u nas jest to każdy widzi - ksiądz może gwałcić dzieci i winnym będzie dziecko i jego rodzina. O ile rodzina nie wyprze się dziecka. No ale jeden przykład to za mało. Gdy zaczęła się wojna to mój kolega zaskoczył mnie tezą, że "to dobra okazja żeby zająć Lwów". A mnie to tak wcześniej bawiło. Kolega wcześniej pisowy, teraz konfederacyjny, od dzieciaka wychowany w nienawiści do Niemiec, do ruskich, do Białorusinów i Ukraińców też, bo to też ruscy, ale można ich jeszcze ścierpieć, bo to małe narody i się nie liczą. Oczywiście Anglia i Francja to zdrajcy. I tak jak niektórzy myślą o Rosjanach - ogólnie dobry chłop, poglądy tylko "dziwne".

Dyktatury mają to do siebie, że wprowadzane są konsekwentnie, sukcesywnie, małymi kawałkami. Typowe gotowanie żaby. Wiele osób już teraz płakało, że Jarek próbuje nam zrobić dyktaturę i w sumie mieli rację - mechanizmy demokratyczne zostały już częściowo rozmontowane, nie mamy w kraju uczciwych wyborów, a o narodowym zrywie nie może być mowy, bo ludzie się boją zaburzyć swoje spokojne życie, a poza tym taki zryw byłby skazany na niepowodzenie, bo jest za dużo ludzi którym się to podoba. Czy można kłamać, uwodzić najgłupszych i rządzić przez długi czas? Czy to w końcu nie zbrzydnie? Nie, spójrzcie na Węgry, populiści mają się dobrze. Wystarczy czas, zła wola kilku ludzi u władzy i brak niespodzianek i z Polski można zrobić kleptokrację na wzór rosyjskiej - nie jesteśmy pod tym względem lepsi (a w Rosji też były protesty, kiedy jeszcze mogły być).

Na całe szczęście wstyd nam nie grozi, jesteśmy zbyt słabym państwem, zbyt bardzo uwikłanym w różne zależności, żeby kogoś atakować, żeby robić komuś krzywdę. Też tu możecie się ze mną nie zgodzić, a i mój pogląd nie wynika z tego, że mam tak złą opinię o Polakach, tylko ogólnie o ludziach. Jeśli ktoś by odpowiednio długo podgrzewał atmosferę w TV i robił z Litwinów naszego wroga, przedstawiałby każdy aspekt wrogości wobec Polaków, wałkowałby go (a w banalnie prosty sposób można zainicjować pochody antypolskie, jakieś napaści na Polaków, sprowokować wrogie wypowiedzi, kupić polityków żeby pierdolili bzdury jak konfederacja) to byśmy tych Litwinów jako Polacy znienawidzili. A później gdybyśmy ich bez powodu zbrojnie napadli to ludzie by powiedzieli, że zasłużyli. I tylko normalni ludzie by coś tam krzyczeli, ale ostatnie lata poniewierania wolności odebrałyby im większość motywacji. Część by wcześniej spierdoliła, część by się bała, z Chicago i Londynu słaliby głosy poparcia dla PiS, bo w końcu byliby z czegoś dumni, bo za przepychanie kibla się wstydzili.

pandemia teraz wojna, standardowy tekst: odsłoniła to jacy jesteśmy; było lansowane globalna wioska, wolność, tolerancja, nastąpił znaczny postęp technologiczny w czasie jednego pokolenia, standardowy tekst;: ludzie niekonecznie dorośli do tego; albo fragment