Zapewne nie sięgnęłabym, gdyby nie nominacja do Zajdla, i bardzo się cieszę, że to zrobiłam.
Akcja dzieje się w latach 30., w Polsce. Główna bohaterka jest częstym gościem różnej maści przybytków dla nerwowo chorych, ale nieważne, jak bardzo próbuje znormalnieć, nie może nie widzieć, że światy równoległe istnieją, czas nie jest linią prostą, a ona sama ma twarz kobiety, którą spotkała będąc nastoletnią dziewczynką. Rozwiązanie zagadki kryje się w Czarnem, wsi, w której spędzała wakacje jako dziecko...
Piękne, ciężkie i ryjące mózg SF, i to z tego "najgorszego" rodzaju - nie ma ufoludków, nie ma statków kosmicznych, jest za to niepokój i jedno wielkie WTF.
Coś z tymi innymi światami musi być na rzeczy, bo ta książka tworzy swój własny i wessała mnie doń od pierwszego do ostatniego zdania