A który jest ciepły?
Wiadomo - czerwony.
Czyli trzeba czerwonego.
No to lu: wzięliśmy czerwoną paprykę, czerwone mięcho, czerwone pomidory w puszce, czerwoną marchew i trochę innych kolorów.

Mięso się pokroiło w kosteczkę i podsmażyło na odrobinie oliwy.

Kiedy soki odparowały i zrobiło się temu mięsu cokolwiek sucho, to rozrobiło się zawartość większej torebki z litrem zimnej wody, tak jak napisali, i wlało do rondla.


W tym momencie okazało się, że rondel nie był dobrym pomysłem, ponieważ braknie miejsca na resztę przygotowanych składników, więc nastąpiła szybka podmianka na duży gar.
Kiedy zawartość zaczęła się gotować, dorzucone zostały pomidory z puchy, fantazyjnie rozdziabane łyżką na kawałki różnej wielkości, oraz krojone w kostkę ziemniaki.
Gotowało się to wszystko pod przykryciem, na średnim ogniu dobrą chwilę.
Tak dokładniej to tyle, ile zajęło pokrojenie cebuli i czosnku, oraz zarumienienie tego na patelni.
Na drugiej delikatnie podsmażono krojone "jak leci" pieczarki, ale tylko do momentu, kiedy puściły sok.

Cebulka powędrowała do gara,

a po chwili kontemplacji poziomu zawartości gara, dołączyła do niej zawartość stojącego obok czajnika, w postaci gorącej, przegotowanej wody.
W ilości bliżej nieznanej.
Hm.
Coś "miałkie" się to jakby zrobiło, więc: dodano rozrobiony z wywarem koncentrat pomidorowy, mieszankę przypraw z mniejszej torebki, oraz kilka solidnych szczypt soli.



I dalej się to gotowało pod przykryciem, aż do momentu gdy ziemniaki wykazały pierwsze objawy mięknięcia.
A wtedy dorzucona została krojona w kawałki papryka, oraz odłowione pieczarki.


Gotowało się to, i gotowało, aż się ugotowało.
A jak się ugotowało, to w miseczce wylądowało.

I już.
A marchewka tam była i nic nie robiła i się w końcu obraziła, to zamknąłem ją w lodówce. O.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą