< > wszystkie blogi

Łasucha Fasolkożercy tajny blog

czyli PurkusiaKuchatka małe co nieco

Syty makaron Purkusia - dedyk jak trza.

21 November 2011
Pani (co to ja wiem, a ona rozumie) niniejszym dedykuję. To co? Makaron, tak?
No to jedziemy. Nie będziemy się bawić w żadne tam spaghetti, zostawimy je włochom i studentom. My jesteśmy dorosłe ludzie i swoje potrzeby mamy, zgadza się? Potrzebujemy: makaron bucatini, gotowany (to ważne) boczek, ze dwagóratrzy ząbki czosnku, puszkę fasoli kidney, oliwę, sproszkowany ser, oczywiście przyprawy, i na koniec sos pomidorowo - warzywny. Ten sos jest akurat kerfurowski, nazywa się "prowansalski z bazylią", i według mnie jest bardzo :spoko, bo: - jest tani :C, - ma w składzie 81% purre pomidorowego i miąższu, cebulę, odrobinę cukinii, papryki, marchwi i bakłażana, oliwę i olej słonecznikowy, ździebko bazylii, czosnku, tymianku i oregano, - z tego co zrozumiałem nie ma sztucznych aromatów i konserwantów. Krótko mówiąc: jak to powiedział pewien kelner, zapytany po miesiącu miodowym, "no i jak żona?" - "wyśmienita, wyśmienita, szczerze polecam". Nastawiamy gar dobrze posolonej wody i czekamy aż się zagotuje. Bucatini lubi mocno słoną wodę, podejrzewam że z powodu tej dziurki w środku. Wkładamy makaron do wrzątku, delikatnie naciskamy i czekamy momencik żeby się ugiął. Nadal naciskamy "z czuciem" (żeby się nie połamał, rozumiesz) i staramy się go ułożyć w wodzie. Na koniec pomagamy sobie widelcem. Dobra. To makaron niech nam się gotuje, a my w tym czasie: kroimy boczek w drobną kostkę, Tam nie ma żadnego wermutu, rozumiemy się? :> fasolę płuczemy pod bieżącą wodą, leciutko przysmażamy na oleju pokrojony metodą "jak leci" czosnek, i dodajemy boczek, oraz fasolę. lekko solimy i pieprzymy dosypujemy ostrą i słodką paprykę, mieszamy i przysmażamy chwilkę. W między czasie makaron już się ugotował al dente, więc odcedzamy go i wracamy do patelni - pora dodać sos pomidorowy. Całość trzeba dokładnie wymieszać i podgrzewać do momentu aż pojawią się pierwsze oznaki, że sos zaczyna się gotować. Wtedy szybciutko zmniejszamy ogień (ma być naprawdę malutki), dodajemy makaron, i... mieszamy, mieszamy, mieszamy. Gasimy ogień, wykładamy na talerz i posypujemy solidnie sproszkowanym serem. No. Świece już płoną, ta zapachowa daje jak trza, więc najwyższy czas ruszyć ten zgrabny tyłeczek proszę Pani. Zapraszam do stołu. No, ileż można czekać? :> Ja rozumiem dzień, dwa, ale przecież nie pięć minut. Przecież kolacja stygnie.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Moje subiektywne poglądy i opinie. Można się z nimi zgadzać albo nie. Obowiązku nie ma. Za jakiekolwiek skutki stosowania w życiu codziennym nie odpowiadam. Ach, bym zapomniał... oczywiście "może zawierać śladowe ilości orzechów". I fasoli.
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu PurkusKuchatek
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi