< > wszystkie blogi

Łasucha Fasolkożercy tajny blog

czyli PurkusiaKuchatka małe co nieco

W temacie Biedronka luźne rozważania. Ilustrowane. Czy długie? Niee.

22 July 2011
Niedaleko od miejsca gdzie mieszkamy jest sklep.
Kiedyś był typowym społemowskim supersamem, tyle że prowadzącym głupią politykę cenową.
Nie lubiłem tam chodzić i wolałem targać zakupy z miasta niż sporo przepłacać na miejscu. A i wybór towaru mieli marny.
I chyba nie ja jeden tak miałem, bo w końcu sklep padł, a budynek sprzedano.



 Pod nowym przywództwem sklep stał się moim ulubionym na codzienne zakupy, ponieważ ma:
dogodną lokalizację (albo klika minut na piechotę, albo ponad godzinę z SynkiemMalinkiem - po drodze jest plac zabaw) + normalne lub lepsze niż gdzie indziej ceny + spory wybór podstawowych artykułów + artykuły "eko", mięso z tradycyjnego chowu, jaja z chowu ściółkowego, duży wybór tradycyjnych wędlin + najbardziej rozbudowaną ofertę pieczywa jaką znam (w końcu nie od parady jesteśmy piekarniczym zagłębiem) + pracują tam mili ludzie (choć widzę, że naprawdę ciężko tyrają i że mają jeszcze siłę na uśmiech to podziwiam), itd. itp.


Jakiś czas temu, po drugiej stronie ulicy pojawił się duży market Biedronki.
Pomyślałem sobie: nie ma siły, któryś będzie cienko prządł, dwa obok siebie się nie utrzymają.
Zerknąłem tam parę razy pobieżnie, z ciekawości raczej niż potrzeby, zachwytu nie odczułem i nadal kupowałem w "swoim" sklepie.

Po pewnej publicznej wypowiedzi pewnego prezesa pewnej partii politycznej, pomyślałem że może warto przyjrzeć się tej "naszej" Biedronce bliżej.
Zresztą, zawsze lubiłem te ich reklamy.

No i tak jakoś się porobiło, że teraz lubię chodzić do obydwu tych sklepów.
Dowcip polega na tym, że jak dla mnie kapitalnie uzupełniają się one ofertą.
Promocjami też.

No bo weźmy dzisiaj: piękne śliwy kupiłem tanio w Biedronce razem z nowozelandzkimi jabłkami na wagę w cenie naszych na bazarku, a w tym "moim" akurat były w niskiej cenie nektarynki i banany. 
I już mamy moją ulubioną "ozdobę" kuchennego stołu.



Cebulę i czosnek mieli w dobrej cenie w Biedronce, więc wziąłem.
Chociaż nie bardzo lubię pakowane produkty i chociaż w sumie nie potrzebowaliśmy całego kilograma, na ale.
Zdecydowanie wolę kupować tyle ile potrzebuję i jestem z gatunku "wybieraczy".
A cebula okazała się całkiem dobra. Ostra jak trza, aż mi łzy pociekły przy jej krojeniu. I czosnek też w porządku - nie mam uwag.



Mięso z kolei wolę brać w tym drugim sklepie, no bo jeżeli to z naturalnego chowu jest o złotówkę, dwie droższe na kilogramie, to nie ma siły żebym kupił zwykłe. A już na pewno nie paczkowane.





A takie pieczarki - lubię jak są duże, bo łatwiej mi się je obiera i można je kroić w solidne kawałki - nie przepadam za paczkowaną drobnicą.



Z papryką jest śmiesznie, bo zauważyłem, że jak jedni mają w niższej cenie czerwoną czy zieloną, to drudzy mają tanią żółtą i "białą". A mnie jest wszystko jedno jaki kolor kupię, bo każda mi odpowiada :)





W ogóle z tymi warzywami to teraz jest fajnie, bo w jednym sklepie są "normalne" i takie z uprawy ekologicznej, a w drugim są np. pakowane takie gotowe zestawy, dzięki którym na późno wieczorne "- Jestem głodna." można krótkim kaszlem, w chwilę nieuwagi ciachnąć taką szybką przekąskę



i podbić sobie skilla.

Z tym, że akurat wędliny w Biedronce nie kupię, bo kupuję niewiele a oni mają tam jakieś kosmiczne (dla nas) paczkowane ilości.

Albo takie ziemniaki. Kompletnie nie trafia do mnie koncepcja pt. myte ziemniaki w siatce. 
Właściwie nie, inaczej, nie widzę potrzeby i uzasadnienia dla kupowania mytych ziemniaków. Jakieś to takie, no nie wiem.
No "nie leży" mi i już.
To znaczy owszem, mają tam też ziemniaki na wagę, ale na razie jestem przekonany do tych "eko". Niby też w są w siatce, cenowo pomiędzy, ale smakują mi i nie trafiłem jeszcze na "lewe" sztuki. 

Chociaż, jak siebie znam, to pewnie niedługo skuszę się na spróbowanie tych ich na wagę.



Podstawowe przyprawy mają tanie, ale "Fiksy" czy "Pomysły na" to już trochę problem, więc kupuję w "swoim".







"Biedronkowe" krówki wyglądające identycznie jak te z Wawela ale tańsze, okazały się być krówkami z Wawela pod inną marką, a kiedy zauważyłem czekolady Kasztanki i Malagi, to byłem już "w domu". :C

Albo taki sok pomidorowy, którego raz na jakiś czas będąc "w potrzebie smakowej" wypijam litr na raz - "Wyprodukowano dla Biedronka przez: grupa Hortex".
Niecałe dwa złote i ja nie mam pytań. 

Jeszcze jedno. Pracownicy.
I tu i tu są mili, przyjaźni, grzeczni i pomocni ludzie i nigdy, ale to nigdy nie miałem żadnego problemu czy nieporozumienia.

Inna sprawa co oni sobie o mnie myślą - tego chyba wolę nie wiedzieć.

Tak więc wychodzi na to, że daję zarabiać obu sklepom, ja jestem zadowolony i mam nadzieję że oni choć trochę też.

Hmm.
W tak zwanym między czasie coś się upichciło, więc...

Propozycja podania, że tak powiem.



Reasumując: Biedronka jest :spoko.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Moje subiektywne poglądy i opinie. Można się z nimi zgadzać albo nie. Obowiązku nie ma. Za jakiekolwiek skutki stosowania w życiu codziennym nie odpowiadam. Ach, bym zapomniał... oczywiście "może zawierać śladowe ilości orzechów". I fasoli.
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu PurkusKuchatek
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi