< > wszystkie blogi

Łasucha Fasolkożercy tajny blog

czyli PurkusiaKuchatka małe co nieco

Jaja na twardo (exp 70 lvl)

28 February 2012
"Spółka z nieograniczoną przyjemnością :Purkuś & :habibi" ma zaszczyt przedstawić: jaja na twardo w wersji strong.



  Przygotować należy: moczoną fasolę, przepłukaną i lekko namoczoną kaszę pęczak, kilka ziemniaków, ze trzy marchewki, trzy spore cebule, dwie solidne główki czosnku, ładną wołowinę, jakieś mięcho drobiowe (albo i nie, no ale wtedy trzeba więcej wołowiny, nieprawdaż), no i oczywiście jajka. 
Jajka umyte i "sparzone" wrzątkiem.
Jest to o tyle ważne, że jeśli skorupka ma tendencję do pęknięcia, to się nie nadaje i niech sobie pęknie od razu we wrzątku i wyleci, a nie bruździ później.



Do tego dochodzą przyprawy, czyli sól, pieprz grubo mielony, ziele angielskie, liść laurowy, no i bulion wołowy z dwóch kostek (czyli jakiś litr).

Pokrojoną w kosteczkę cebulę zrumieniono w sporej ilości oliwy (niby gdzie ja mam łazić wieczorem szukać gęsiego smalcu, no bez przesady), a następnie dorzucono pokrojone w kosteczkę mięcho i obsmażano do chwili, aż płyn prawie całkiem odparował.





Później cała zawartość patelni wylądowała w brytfannie (czy jak kto woli, gęsiarce) czarnej jak sumienie faszysty, na dnie.
Na to powędrowała odcedzona fasola.



Na fasoli wylądowały pokrojone w półtalarki ziemniaki,



oraz marchew.
I owszem, też w półtalarki krojona.



A! W międzyczasie posolono, popieprzono.



Następną warstwę ułożono z pozostałych cebul, krojonych w... no? 
Tajest, w półtalarki.



Czosnek, w postaci nieobranych ząbków (obcięte tylko te kawałki od korzenia), został powtykany gęsto w ułożone już warstwy na różną głębokość.



Dołączyły do niego: ziele angielskie i liść laurowy (żebym to ja pamiętał w jakiej ilości. Tak jakoś się powtykało kilka), a na wierzch wysypano pęczak.



W końcu zawartość brytfanki zalano bulionem wołowym z kostek rozpuszczonych w gorącej, przegotowanej wodzie. 
Dwa dzbanuszki po około pół litra na to poszły.



Nooo...
I na tak przygotowany podkład, położono surowe jajka.



Proszsz:



Całość została przykryta folią aluminiową, w której wykonano kilka gustownych dziabnięć widelcem jak popadło, omijając strefę jajeczną.





Brytfanka została z pietyzmem umieszczona w nagrzanym do stu siedemdziesięciu pięciu stopni Celsjusza piekarniku, gdzie przebywała trzy godzinki z niewielkim haczykiem, na środkowej półce.



Po wyjęciu z piekarnika, jajka prezentowały się tak oto:





i muszę powiedzieć, że były to najsmaczniejsze jajka na twardo jakie jadłem w życiu.

Jeszcze taka mała dygresja.
Gdzieś w sieci natknąłem się na "myśl", że potrawę tę wykłada się na talerz i zamyka z nią w pokoju celebrować człowieczeństwo. Podpisuję się pod tym rękami i nogami.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Moje subiektywne poglądy i opinie. Można się z nimi zgadzać albo nie. Obowiązku nie ma. Za jakiekolwiek skutki stosowania w życiu codziennym nie odpowiadam. Ach, bym zapomniał... oczywiście "może zawierać śladowe ilości orzechów". I fasoli.
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu PurkusKuchatek
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi